Dobrze pamięta ten dzień, kiedy w ręce wpadł jej brytyjski magazyn „Country Living”. Trafiła w nim na artykuł o kobiecie wyrabiającej mydła z koziego mleka. Zaintrygowało. Postanowiła więc zrobić to samo w Polsce, ulepszając skład ziołami i kwiatami, które uprawiała w swoim ogrodzie… Gosia Edmondson z Pstrągowej koło Strzyżowa od siedmiu lat ręcznie wytwarza szeroką gamę mydeł, balsamów i innych kosmetyków do ciała, które nie tylko oczarowują zapachem, ale i wyglądem – przywodzą na myśl małe dzieła sztuki.
Pochodzi spod Mielca. W 2006 roku wyjechała z Polski za pracą. Wybór padł na jedną z Wysp Normandzkich, Jersey. Tam poznała swojego męża Eddiego. Po kilku latach spędzonych wspólnie na wyspie zdecydowali, że chcą uciec od zgiełku i pośpiechu. Marzyli o bardziej zrównoważonym stylu życia.
– W 2011 roku wróciliśmy do Polski. Przypadkiem trafiłam na ogłoszenie sprzedaży domu z czterema hektarami ziemi w Pstrągowej. Na miejscu okazało się, że wspomniany dom to rozwalająca się chata, nie było też asfaltowej drogi dojazdowej. Tylko polne dróżki, lasy i łąki dookoła. Od razu poczułam, że to moje miejsce na ziemi! – wspomina z rozczuleniem Gosia.
Wizję domu ze słomianych bali zespojonych gliną realizowali w ciągu pięciu kolejnych lat, rozwijając przy tym małe gospodarstwo ekologiczne z kurami, królikami i kozami. Dom został zbudowany pod agroturystykę, jednak gdy pojawiły się dzieci, a w stadzie przybyło kózek, plany się nieco zmieniły.
Natura na wyciągnięcie ręki
– Pewnego dnia wpadł mi w ręce brytyjski magazyn, który przywiozłam ze sobą z Jersey. Mam go zresztą do dziś. Zaciekawił mnie artykuł o kobiecie, która własnoręcznie wytwarza mydła z koziego mleka. Postanowiłam spróbować i udało się! To było proste mydło składające się z dwóch tłuszczy – opowiada.
Potem wszystko potoczyło się lawinowo. Nieustannie się dokształcała, zbierając informacje na temat ręcznie wytwarzanych mydeł. Eksperymentowała, spędzając całe noce i dnie w swoim laboratorium. Minimalizm, pasja i ekologia stały się domeną jej codziennej pracy. Tak ugruntował się pomysł na własny biznes o nazwie „Zielona Koza”, czyli domowe mydła, wolne od chemii, nietestowane na zwierzętach i pozbawione potencjalnie szkodliwych parabenów. Gosia lubi wyzwania, stąd mydła dedykowane m.in. skórze szorstkiej, trądzikowej, suchej, wrażliwej, ze skłonnością do łojotoku, z atopowym zapaleniem, łuszczycą czy egzemą. Do produkcji kosmetyków wykorzystuje naturalne tłuszcze takie jak olej kokosowy czy oliwa z oliwek. Do tego w zależności od danej receptury, dochodzi jeszcze kozie mleko albo napar z ziół. Wszystko okraszone ziołami, które sama hoduje lub znajduje na pobliskich łąkach – lawendą, wrotyczem, rumiankiem, pokrzywą, nagietkiem, szałwią, tymiankiem, płatkami dzikiej róży czy dziurawcem. – Produkcja mydeł to bardzo złożony proces. Na początku należy odważyć wszystkie składniki, a więc kolejno roztopić tłuszcze, przygotować zasadę, następnie czekać aż ta zastygnie, wtedy wymieszać całość i przelać do formy. Następnie tak przygotowaną masę zostawić do ostygnięcia na około dobę. Po tym czasie bardzo ważny jest jeszcze proces leżakowania każdego kawałka mydła, który trwa około czterech tygodni – tłumaczy kobieta. Wygląd produktu też ma znaczenie, dlatego Gosia ozdabia każdą kostkę. Obsypuje płatkami kwiatów, otula plastrami pomarańczy i kawałkami cynamonu. Różne kolory mydeł i ich niestandardowe kształty przywodzą na myśl małe dzieła sztuki.
W przydomowym laboratorium w Pstrągowej powstają jeszcze balsamy i musy do ciała, peelingi, olejki oraz hydrolaty do twarzy, a także kule musujące do kąpieli i dezodoranty w kremie. Te ostanie wytwarzane są na bazie oleju kokosowego, migdałowego oraz wosku pszczelego z dodatkiem olejku z drzewa herbacianego.