“Uważnij siebie”! Zacznij od dziś i już nigdy o sobie nie zapominaj!

“Uważnij siebie”! Zacznij od dziś i już nigdy o sobie nie zapominaj!

Siedząc w małej kawiarence, zaraz obok mojej pracy gapię się na obraz wiszący na ścianie. Przedstawia surfera, który stara się utrzymać na desce, podczas gdy fale dookoła burzą się niemiłosiernie. Balans Alicjo, pomyślałam. (Tak! Jestem zakochana w Alicji z Krainy Czarów). I znowu zaczęłam rozmyślać… Tym razem o miłości. Ale innej – tej do samej siebie. O “uważnianiu” siebie.

Każdy z nas w swoim życiu wchodzi w różne role. Jedną z nich jest rola “potulnej”, o której Natalia de Barbaro, psycholożka i felietonistka, w swojej książce „Czuła przewodniczka” pisze tak: „Jest we mnie, kiedy w rozmowie automatycznie robię miejsce dla cudzego dyskomfortu, pomieszczam go i biorę na siebie robotę przywracania mojemu rozmówcy dobrego samopoczucia, zapominając sprawdzić, jak sama się z tym czuję, czy oby na pewno mam na to miejsce i czym za to zapłacę. Jest we mnie, kiedy włączam swoją przymilność, usłużność, kiedy pytam: „Jeszcze sałatki”?, żeby zmienić temat, bo boję się, że pomiędzy tymi, co siedzą przy stole, nastąpi starcie. (…) Kiedy dzisiaj, jako dorosła kobieta, nie reaguję, gdy obcy facet mówi do mnie „kotku”. Kiedy zamiast powiedzieć „w….”, mówię ściszonym głosem: „Bardzo przepraszam, mam nadzieję, że to nie kłopot, ale czy mógłbyś ewentualnie przesunąć się o dwa milimetry?”

“Uważnij” siebie

Nie pamiętam już dokładnie, w której książce po raz pierwszy przeczytałam słowo „uważnij”. W “Nażyć się” Marta Iwanowska-Polkowska pisała o uważnianiu swojego życia. Ja natomiast mam na myśli uważnianie siebie. Taką, jaką się jest naprawdę, poprzez nazwanie swoich potrzeb, wartości. Pozwolenie sobie na marzenia, plany, cele…

No dobra, zapytam prosto z mostu! Komu zostawiasz ostatni kęs kanapki? A gorszy kawałek pizzy jest dla Ciebie czy kogoś innego? (Wiesz, ten nierówny, na którym zawsze znajduje się mniej składników). Nie „odpala” Ci się czasem myślenie „no bo ja mogę być zmęczona, ale ty nie”?

Unieważnianie siebie. Łatwo nam przychodzi, co? W magiczny sposób chowamy je często za słowem empatia i tym, że zależy nam na samopoczuciu innych. Tylko czy oby na pewno? 

„W moim życiu ważnym momentem związanym z Potulną, odkryciem, które pozwoliło poznać prawdę o niej, było rozpoznanie, że to, co brałam za swoją empatię i przejmowanie się innymi ludźmi, było de facto przejmowaniem się samą sobą i działaniem ze strachu (…). To, że się kimś przejmuję, jest bardzo dalekie od empatii; moja obawa, że zrobię mu przykrość, często nie ma z nim samym nic wspólnego. Kiedy tylko zeskrobię pseudoempatyczny brokat, okaże się, że pod spodem jest mój strach, strach mojej Potulnej, a nie żadna empatia” – pisze dalej Natalia de Barbaro.

Dlaczego się uNIEważniamy? 

Unieważnianie toczy się całymi latami. Kiedy ktoś nie słucha naszych próśb, potrzeb. Kiedy bierzemy na siebie za dużo. Kiedy do naszego życia wkrada się perfekcjonizm. Z czasem przestajemy o tym mówić, przestajemy się o to bić, walczyć. Ile można? Słowa „nie przesadzaj”, „musisz dać radę”, „jesteś już taki duży”, „nie marudź”. Tak, ten proces zaczyna się już w dzieciństwie, kiedy to nasze dziecięce potrzeby traktowane są często jako nic nieznaczące, a przecież są tak samo ważne, jak sprawy dorosłych. 

No i mamy kryzys. Bo coś tu ewidentnie się nie dopina. Coś nie działa. Czasem za wszelką cenę chcemy dać wszystkim gwiazdkę z nieba, chociaż same nie mamy już siły. Pragniemy zapewnić naszym najbliższym wszystko, co najlepsze, jednocześnie zapominając o sobie. Porzucamy swoje nadzieje, plany, marzenia, cele na rzecz kogoś innego…

Jak się „uważnić”? 

Aby okazać sobie szacunek i uważność nie potrzebujesz wiele. Może wystarczy chwila z książką i kubkiem gorącej herbaty? A co powiesz na kąpiel lub zakup czegoś, na co już od dawna masz ochotę? Zadaj sobie pytanie: „ile razy kupujesz coś z myślą o innych?” A jeśli masz już wydać większą kwotę, to szybciej przeznaczysz ją na siebie czy Twoje dzieci, męża, rodziców bądź przyjaciółkę? 

Zatem najważniejsze. Rozmawiaj ze sobą. Tak! Po prostu “gadaj” do siebie. Pozwól sobie na to, by czuć! Okrywaj siebie „ciepłym kocem uważności” nie tylko od święta, ale i na co dzień.

Balans, Alicjo.