To zjawisko polegające na braku wiary w swoje możliwości pomimo obiektywnych dowodów na posiadanie wiedzy i kompetencji. Dla osób, które zmagają się z „syndromem oszusta”, ani wykształcenie, ani pozycja zawodowa czy przejawy powszechnego uznania nie stanowią podstawy do zadowolenia z siebie. Uważają zazwyczaj, że nie zasłużyły na swój sukces i odczuwają lęk przed zdemaskowaniem. – Odkrycie „syndromu oszusta” w latach 70. XX wieku skupiało się głównie na kobietach osiągających sukcesy w życiu zawodowym – mówi Rymwid Solarczyk, psycholog i psychoterapeuta. Taki stan rzeczy zaczyna być uciążliwy, kiedy ogranicza zdolność do działania i podejmowania nowych wyzwań…
Po raz pierwszy zjawisko to zostało opisane w latach 70. XX wieku. Dostrzegły je dwie badaczki, Pauline Rose Clance i Suzanne Imes, podczas obserwacji kobiet osiągających sukcesy zawodowe. Swoje wnioski zawarły w artykule naukowym, który został opublikowany w 1978 roku. Od tamtego czasu „syndrom oszusta” stał się przedmiotem wielu badań.
– To zestaw negatywnych przekonań o sobie, które prowadzą do odczuwania trudnych emocji, m.in. lęku, wstydu czy poczucia winy. Pojawiające się w paradoksalnie przyjemnych okolicznościach, takich jak awans czy pochwała za dobrze wykonaną pracę. I tu zamiast zadowolenia i dumy, szerzy się lęk i zwątpienie w postaci stwierdzeń: „tylko mi się udało”, „miałam szczęście”, „byłam w dobrej grupie, to jej zasługa”. Osoby z „syndromem oszusta” nie doceniają się, bo uważają się za niewystarczająco dobre, bez odpowiednich kompetencji. Dlatego obawiają się, że każda pochwała lub awans zdemaskuje ich braki, a co za tym idzie – sprawi, że wyjdą na oszusta. Oczywiście przekonania te nie są zgodne z faktycznymi osiągnięciami – wyjaśnia Rymwid Solarczyk, psycholog i psychoterapeuta.
Odkrycie „syndromu oszusta” w latach 70. XX wieku skupiało się głównie na kobietach zajmujących wysokie stanowiska. Niekiedy im bardziej błyskotliwa kobieta, tym bardziej była w stanie przekonać sama siebie o tym, że jej sukces to kwestia przypadku. Do tej pory w naszym społeczeństwie krążyło przeświadczenie, że to płeć piękną dotyka ten problem najczęściej. Jak wynika z badania przeprowadzonego przez Grant Thornton, to właśnie kobiety stanowią 29 proc. kadry zarządzającej średnimi i dużymi firmami w Polsce (tzw. senior management wśród prezesów, zarządów i szefów działów).
– Z czasem okazało się, że problem dotyka tak samo mężczyzn, tyle, że oni rzadziej się do niego przyznają. Statystyki pokazują, że prawie 70 proc. społeczeństwa doświadcza „syndromu oszusta” na różnych etapach swojego życia – dodaje specjalista.
– Nie ma jednoznacznej przyczyny, która powoduje „syndrom oszusta”. Często wiąże się go z perfekcjonizmem, który może być przyczyną albo konsekwencją zjawiska. Nierzadko występuje u osób wychowywanych w domach, gdzie doskonałe wyniki i sukcesy były największą wartością. Nie są tu również bez znaczenia: skłonności do depresji, niska samoocena, lęk oraz brak wiary w siebie. Każdy z tych czynników może wywołać „syndrom oszusta” i zaprzeczyć własnym umiejętnościom i kompetencjom – kontynuuje ekspert.
Osoby z „syndromem oszusta” przez większość czasu starają się coś udowodnić, a przez to bardzo często brakuje im dystansu w życiu. Dla przykładu: zamiast podczas spotkania biznesowego skupić się na tym, żeby przebiegło korzystnie, czyli wyciągnąć z niego konkretne wnioski, naukę i korzyść, koncentrują się jedynie na tym, aby jak najlepiej wypaść.
Co możemy zrobić, jeśli zauważymy u siebie symptomy „syndromu oszusta”? – Skoro filarem tego problemu jest brak wiary we własne możliwości, najprościej pracować nad pewnością siebie. Warto zacząć spisywać osiągnięte już sukcesy, wzmacniając tym samym swój system sprawczości. Pamiętajmy, ile pracy kosztował nas dany sukces. Nie bójmy się mówić innym o swojej dobrze wykonanej pracy i osiągniętych celach – wylicza Rymiwd Solarczyk i dodaje: – Pomoże również pozytywne myślenie i oczywiście wsparcie najbliższego otoczenia. Tutaj trzeba jednak uważać, aby nie wpaść w pułapkę oceniania własnych umiejętności przez pryzmat opinii innych. Ważne, abyśmy nauczyli się akceptować własne błędy i niepowodzenia i traktować je jako proces rozwoju. Takie podejście doskonale wesprze naszą pewność siebie w jakimkolwiek działaniu, obniżając jednocześnie lęk oraz pobudzając wiarę, że jesteśmy na właściwym miejscu.