Po wielu postanowieniach noworocznych nie ma już śladu. Dlaczego?

Po wielu postanowieniach noworocznych nie ma już śladu. Dlaczego?

Niemal 80 proc. Polaków zrobiło postanowienia noworoczne na 2024 rok – wynika z badań przeprowadzonych na panelu Ariadna. Najczęściej dotyczyły one poprawy kondycji fizycznej i zdrowia. Większość osób nie potrafi jednak wytrwać w swoich postanowieniach przez dłuższy czas. Przyczyną jest często nierealny, zbyt ambitny cel i stawianie sobie wygórowanych wymagań. – Pamiętajmy, że to my ustalamy zasady. Tak samo możemy pójść na ewentualne odstępstwa – przypomina Aleksandra Dejewska-Wysogrocka, psycholożka i terapeutka zaburzeń odżywiania.

Z badań konsumenckich przeprowadzonych pod koniec grudnia na panelu Ariadna wynika, że na pierwszym miejscu wśród postanowień noworocznych Polaków na 2024 rok jest zrzucenie zbędnych kilogramów. Tak odpowiedziało 33 proc. badanych. Na kolejnych pozycjach Polacy wymieniali także zdrowsze odżywianie (28 proc.) i uprawianie sportu (26 proc.). Wszystkie te trzy obszary dotyczą dbania o zdrowie i tężyznę fizyczną. Co ciekawe, takie postanowienia pojawiają się zdecydowanie częściej u kobiet niż u mężczyzn.

– Postanowienia noworoczne „rzucamy” mniej więcej po trzech, czterech tygodniach od ich złożenia. Wynika to najczęściej z tego, że są zbyt ambitne, czyli wyznaczyliśmy sobie nierealny cel do zrealizowania w nierealnym przedziale czasowym lub nie rozdzielamy go na mniejsze etapy. Jeżeli chcę schudnąć, np. 20 kilogramów, to nie zrobię tego w ciągu miesiąca. Ten proces wymaga pewnej powtarzalności – podkreśla Aleksandra Dejewska-Wysogrocka, właścicielka Dejewska Clinic.

Mniej niż 10 proc. ludzi osiąga cele noworoczne

Badania potwierdzają, że większości postanowień nie udaje się zrealizować. Według US News & World Report nawet 80 proc. planów zarzucamy już w lutym. Badanie Richarda Wisemana z Uniwersytetu w Bristolu z 2007 roku wykazało, że u 88 proc. osób, które zrobiły postanowienia noworoczne, kończą się one niepowodzeniem, mimo że ponad połowa badanych była przekonana o sukcesie. Badania Uniwersytetu w Scranton sugerują z kolei, że mniej niż 10 proc. ludzi osiąga swoje cele noworoczne.

– Najczęstszy problem to podejście: wszystko albo nic. Próbujemy się całkowicie zdrowo odżywiać, a to też może iść w stronę ortoreksji, czyli np. wpływać na kontakty społeczne i jakość życia. Nie chodzi o to, żeby w ogóle nie jeść słodyczy czy chipsów. Różnica między lekarstwem a trucizną zawiera się w dawce. Ważne, jaką przyjmiemy w stosunku do zbilansowanego jedzenia. Kolejna kwestia to myślenie: „dzisiaj już zgrzeszyłam, a więc cały dzień na marne”. I wtedy ten stracony dzień przeradza się w kolejny. W ten sposób odpuszczamy. Trzeba to traktować punktowo – tłumaczy psycholożka i terapeutka zaburzeń odżywiania, po czym dodaje: – Po pierwsze, musimy zdać sobie sprawę, że nie zawsze będzie kolorowo! Czasami przetrwanie danego dnia jest już wystarczającym sukcesem. Nie obciążajmy się dodatkowymi nadludzkimi wyrzeczeniami dotyczącymi aktywności fizycznej czy jedzenia. A co ważne – nie besztajmy się i nie osądzajmy, jeżeli się złamiemy. Negatywna motywacja służy wygaszaniu, a nie wzrastaniu.

Przyzwolenie na błędy

Wymaganie od siebie idealnego dostosowania się do postawionych sobie celów często przynosi skutek odwrotny od zakładanego. Z kolei, świadomość, że błędy będą się zdarzać, pomaga wytrwać w zmianie stylu życia.

– Wyrzuty sumienia są wstępem do zaburzonej relacji z jedzeniem. Wynikają najczęściej z tego, że robimy coś niezgodnego z naszymi zasadami moralnymi. Pamiętajmy, że to my ustalamy zasady, więc również my możemy pójść na ewentualne odstępstwa – wyjaśnia kobieta.  – W momencie, w którym dajemy sobie przyzwolenie na popełnianie błędu, na nieosiągnięcie maksimum możliwości, jesteśmy też w stanie popracować nad wyrzutami sumienia. A nie ma osoby, która osiągnęłaby cel bez jakiejkolwiek wpadki…

Tylko nie głodówka…

Częstym błędem przy odchudzaniu jest zbyt restrykcyjna dieta – monotonna, o niskiej kaloryczności. Efekt nie zawsze jest zgodny z zamierzonym – głodówka sprawia, że organizm zaczyna magazynować tłuszcz, pozbywa się jedynie wody, stąd początkowo niewielka strata wagi. Poza tym, przy powrocie do poprzedniego stylu żywienia pojawia się efekt jojo.

– Długotrwała głodówka może wpłynąć na stan psychiczny. Był taki eksperyment pokazujący, że uczestnicy, którzy byli na diecie głodowej, jedli o wiele mniej, poniżej swojego zapotrzebowania, mieli objawy depresji klinicznej. Spadał też iloraz inteligencji. Oczywiście masa ciała, w tym masa mięśniowa. Morał z tego taki, że warto podejść do problemu ze specjalistą, który „zaprogramuje” może niespektakularny, ale stały spadek wagi – mówi psycholożka. – Warto też uwzględnić w tym wszystkim stres, który wpływa na to, że częściej sięgamy po jedzenie. Jeżeli nie mamy ustalonych strategii, jak sobie z nim radzić, trudno oczekiwać, że nagle zaczniemy inaczej postępować.

Drastyczne ograniczenie kalorii jest dla organizmu dużym stresem. Z umiarem należy też podejść do wprowadzenia aktywności fizycznej, zwłaszcza bardzo forsownej.

Ćwiczenia, ale z głową!

– Jeżeli mamy ochotę na ćwiczenia, a całe życie byliśmy raczej osobami nieaktywnymi z kanapowym trybem życia, rekomenduję, aby zrobić to przy pomocy fizjoterapeuty lub trenera personalnego – zaznacza Aleksandra Dejewska-Wysogrocka. – Chodzi o to, żeby nauczyć się ćwiczyć tak, by szanować granice swojego ciała, bo z tym ludzie najczęściej mają problem. Chcą z poziomu „zero treningów” przeskoczyć na trzy, cztery w tygodniu. Wtedy pojawia się ból mięśni, bo ciało nie jest przystosowane do takiej ilości sportu. Zaczyna też brakować motywacji, a to również może prowadzić do kontuzji.

Druga kwestia to nagradzanie siebie za drobne sukcesy. Dobrze rozłożyć sobie cel na parę mniejszych, łatwiej wtedy o większą motywację do działania. – Dla porównania, jeżeli mamy wiele długów i spłacimy choć najmniejsze zobowiązanie, to już czujemy ulgę, że coś zrobiliśmy i to nas motywuje. Tak samo jest w kwestii jedzenia i aktywności – mówi ekspertka.

Źródło: Newseria Biznes