Zamiast bawić się w dzieciństwie lalkami, przesiadywała w garażu, majstrując z siostrą przy samochodach. Gdy dorosła, wybrała pracę farmaceutki w jednej z rzeszowskich aptek. Drzemiący w niej duch motoryzacji przebudził się na dobre jakieś dwa lata temu. Piękna, długowłosa Andrea Członka wzbudza niemałe zainteresowanie, podjeżdżając autolawetą po zepsute samochody należące do klientów firmy, którą prowadzi razem z ojcem. „Proszę nie brudzić sobie rączek” albo „Taka młoda i tyle wie…” – powtarzają zdziwieni mężczyźni. A ona, ubrana nierzadko w kwiecistą sukienkę, odpowiada niezmiennie z uśmiechem: „Moja praca na tym polega” i jak gdyby nigdy nic wraca do zabezpieczania pojazdów pasami transportowymi.
Andrea Członka wspomina, że wszystko zaczęło się po przeprowadzce na obrzeża Rzeszowa z osiedla Baranówka. Była wtedy przedszkolakiem i podkreśla, że niesłychanie nudziła się w nowym domu. No bo co robić, gdy dookoła las i puste pola? A ona od zawsze lubiła być w ruchu. -Po szkole przesiadywałyśmy z siostrą w garażu, podając tacie śrubokręty i młotki. Biegałyśmy przy tym wesoło wokół samochodów – opowiada. – Rozbrajałyśmy je, niekiedy nawet do drugiej w nocy (śmiech). Wtedy wydawało się nam, że pomagamy. Z czasem myślę, że trochę jednak przeszkadzałyśmy – wspomina z uśmiechem. Gdy dorosła, wybrała pracę farmaceutki. Po kilku latach zdecydowała odejść, bo jak mówi: „było za spokojnie”. To nie to samo, co kierowanie autolawetą. Nieustannie trzeba być w gotowości. Dzień zaczyna od papierkowej roboty. Zaraz potem sprawdza stan techniczny przyczep. Po chwili rozdzwaniają się telefony z prośbą o pomoc. Andrea rozpoczyna więc pracę w terenie. Jedzie na miejsce wypadku albo po samochód, który odmówił posłuszeństwa w trasie. W międzyczasie wypożycza lawety innym klientom.
-Ci, którzy mnie jeszcze nie znają, widząc, jak wysiadam zza kierownicy lawety, mówią: „proszę sobie rączek nie pobrudzić” lub „taka młoda i tyle wie”. Ja im odpowiadam, że moja praca właśnie na tym polega i biorę za nią pełną odpowiedzialność – wyjaśnia kobieta. Jeszcze zabawniej robi się, gdy jest akurat ubrana w sukienkę. Wtedy zachwyt miesza się u mężczyzn z konsternacją i niedowierzaniem. -Większość mojego życia spędziłam w garażu z chłopakami. Z czasem zaczęło mi brakować tego, że mogę się wystroić i poczuć bardziej kobieco. Dlatego jadąc do pracy, często ubieram sukienki – dodaje.
Oktany we krwi
Andrea powtarza, że nie widzi się w innym zawodzie. Przekonuje, że motoryzację ma we krwi i raczej nic ją w tym fachu nie zaskoczy. Nawet rzeczy w bagażniku jej Jeepa mówią same za siebie: siekiera, saperka (mała łopatka), lina holownicza, mała skrzynka z narzędziami, kable rozruchowe, namiot i śpiwór z poduszką… Trzeba przyznać, że niewiele kobiet stawia na tak profesjonalne wyposażenie swojego samochodu. Jakby tego było mało, rzeszowianka posiada również uprawnienia do kierowania motocyklami. Często można ją spotkać przemierzającą rzeszowskie ulice na jednośladowcu Yamaha Virago. Podobnie rzecz ma się z pojazdami ciężarowymi i TIR-ami.
Prezent na urodziny? Piła motorowa, oczywiście!
Gdy w dobie Instagrama kobiety kupują na urodziny torebkę od Chanel lub Christiana Diora, Andrea przywozi do domu piłę motorową. To nie żart. Wiąże się z tym pewna anegdota. – Chcieliśmy razem z tatą podciąć gałęzie czereśni w ogrodzie, a miałam tylko piłkę ręczną. W ten sposób nie dałoby rady. Zwróciłam się więc z prośbą o pożyczenie piły motorowej – najpierw do kuzyna, potem do kolegi. Gdy obaj odmówili, postanowiłam, że na urodziny kupię sobie własny sprzęt. Jak pomyślałam, tak zrobiłam – wtrąca zanosząc się śmiechem.
Doświadczony płetwonurek
Andrea jest instruktorem płetwonurkowania. Marzyła o tym od dziecka, a zaczęło się niewinnie – od podróży na stopa po świecie. 11 lat temu, podczas jednego z takich wypadów poznała instruktorów płetwonurkowania. Zaintrygowało. Pierwszy raz zeszła pod wodę w Jeziorze Solińskim. Nurkowała m.in. w Zakrzówku, Jaworznie, na Mazurach, dwukrotnie w Morzu Bałtyckim, a także na Chorwacji i Malcie oraz w Izraelu, Szwecji i Norwegii. – Marzę jeszcze o wyprawie nurkowej na Grenlandię. Fascynuje mnie kraina wiecznych lodów i nurkowanie pod jej zimnymi wodami – kończy rozmowę rzeszowianka. Na jej liście marzeń widnieje też studium mechaniczne i kurs spawacza. Oczywiście za wszystkie cele redakcja Kobiet nad wyraz trzyma mocno kciuki, bo zdaje się, że ich realizacja w przypadku Andrejki to tylko kwestia czasu.
Fot. Adam Lęcznarowicz