Damian Zwardoń: Zawsze możesz zacząć od początku!

Damian Zwardoń: Zawsze możesz zacząć od początku!

Gdy miał 19 lat sprzątał kartony po popcornie w jednym z katowickich kin. Teraz, w wieku 30 lat, może się już pochwalić własnym, krótkometrażowym filmem, dwoma wydanymi książkami i dobrze prosperującym biznesem edukacyjno-rozwojowym. Damian Zwardoń z Katowic, powtarza za Andrzejem Wajdą, że w życiu trzeba robić kilka rzeczy, żeby po śmierci ze dwie zostały zapamiętane. Wykorzystując social media pomaga też kobietom, które tkwią w toksycznych relacjach. W formie krótkich filmików przekonuje, że związek to siła równowagi, oparta na wzajemnym szacunku. 

Jesteś autorem książek, modelem, fotografem i twórcą cyfrowym. Wyreżyserowałeś nawet krótkometrażowy film fabularny „Wyznania Piekarza”, który doceniono na festiwalu filmowym w Łagowie. Sporo tego.

Andrzej Wajda powiedział kiedyś: „Trzeba w życiu bardzo dużo rzeczy robić, żeby po śmierci ze dwie, trzy zostały’’. To zdanie usłyszałem od jednego z klientów, kiedy pracowałem jeszcze na kasie biletowej w kinie i muszę przyznać, że wywarło ogromny wpływ na wszystkie moje decyzje w życiu. Zanim odnalazłem drogę, w której zacząłem się spełniać, musiałem sporo zaryzykować, poświęcić i postawić na jedną kartę. Większość ludzi boi się wyjść ze swojej strefy komfortu. Boi się też ryzyka. Mówi tylko o tym, co można byłoby zrobić. Ja nie lubię mówić, wolę robić i skupiać się na konkretnym celu, który chcę osiągnąć i w całkowitym zaangażowaniu nad nim pracować. Tym sposobem nakręciłem m.in. film ’’Wyznania Piekarza’’, z którym mam naprawdę wiele fantastycznych wspomnień. To było moje pierwsze tak duże doświadczenie, które określam jako „rzut na głęboką wodę” i dzięki niemu w dalszej realizacji celów w moim życiu nauczyłem się pływać…

Inspirujesz innych do działania, mocno stawiając na samorozwój. Skąd ten kierunek?  

Samorozwój stał się filarem dla wielu moich życiowych spraw. Kształcenie się, zdobywanie wiedzy, poszerzanie horyzontów niesie za sobą całe pasmo możliwości. Dzisiaj każdy z nas ma dostęp do ogromnych zasobów i tym samym nie każdy potrafi korzystać z ich potencjału. Mówi się, że ludzie trwonią czas na oglądanie bzdur w Internecie. Jest w tym trochę prawdy, ale to narzędzie można wykorzystać również do własnej edukacji samorozwojowej. Możesz dzisiaj obserwować na Instagramie osoby, które Cię inspirują i dążyć do tego, co one już osiągnęły. Możesz też obserwować kogoś, kto wywołał kolejną „dramę” i nie wnosi niczego wartościowego do Twojego życia. To jak z oglądaniem filmów, z których albo wyciągniesz wartościowe wnioski, albo zrobią Ci przysłowiową sieczkę z mózgu. Treści, które zamieszczam i omawiam w Internecie, traktuję jako narzędzie do samorozwoju. Każdy ma do niego dostęp. Od indywidualnego podejścia zależy, czy zrobi z niego należyty użytek czy też nie. 

Fot. Archiwum prywatne

W dzisiejszych czasach social media mają ogromną moc. Obecnie z Facebooka korzysta ponad 1,5 mld ludzi na świecie. Liczba wszystkich użytkowników Instagrama przekracza miliard miesięcznie. Ty z pomocą Internetu popularyzujesz krótkie filmiki, które stanowią motywacyjny mini poradnik skierowany głównie do kobiet.    

Social media mogą być kształcące albo szkodliwe. Możesz przy ich użyciu rozwijać się, budować biznes i własną społeczność. Do tego inspirować i być inspirowanym. Możesz też zaśmiecać umysł niepotrzebnymi rzeczami, trwonić czas, nastrajać się negatywnie i umartwiać, widząc, że ktoś dobrze sobie radzi, spełnia się czy podróżuje, a ty nie. Wszystko zależy od tego, jakie masz do nich podejście. SM to dobry sługa, ale zły pan. Wychodzę z założenia, że tworzenie społeczności opartej o wzajemne poszanowanie, wspieranie się i wyznaczanie kierunków jest niezwykle wartościowe. Takie podejście uczy, rozwija i daje sposobność, by wytrwale nad sobą pracować. Dla mnie to przede wszystkim miejsce do dzielenia się doświadczeniami i wiedzą.

W Twoich wideo-poradnikach dużo mówisz o budowaniu zdrowych relacji, badaniu problemów, opracowywaniu strategii i podejmowaniu konkretnych działań, szczególnie, gdy tkwi się w toksycznych związkach.

Wychodzę z przeświadczenia, że jakikolwiek paradygmat dominacji jednej strony nad drugą nie jest specjalnie zdrowy, zwłaszcza w relacji związkowej. Treści, w których omawiam dany problem, mają uzmysłowić jednej i drugiej stronie istotę popełnianych błędów. Często ktoś nie widzi problemu w sobie, kiedy rani drugą osobę. Jeżeli ktoś tkwi w toksycznej relacji, może sobie w końcu zdać sprawę, że pora to zakończyć. Przestać się łudzić, że ktoś się zmieni. W toksycznych związkach władza jednej strony jest podszyta strachem drugiej. Im bardziej poszkodowana osoba się boi, tym „oprawca” wie, że nie ma właściwie żadnych barier. Wspieram mocno kobiety, by w relacjach z mężczyznami nie pozwoliły sprowadzić się do roli drugoplanowej. Staram się również dotrzeć do mężczyzn, aby zrozumieli, że udany związek to siła równowagi, gdzie wzajemnie się szanujemy, rozmawiamy i rozwiązujemy problemy. 

Stąd dwie książki, które napisałeś: „Nadejdzie ten czas – droga singla do miłości” i „Gdy mnie odnajdziesz – droga do poznania siebie”? Odkrywasz w nich czym różni się relacja od związku i związek od miłości. Wielu z nas nie potrafi tego rozgraniczyć…

W życiu traktuję literaturę jak operę, ponieważ pozwala uzewnętrznić się uczuciom, które każdy z nas w sobie nosi. Pisząc książkę „Nadejdzie ten czas” potrzebowałem wyzuć się z emocji, które człowiek osiąga po rozstaniu i tym samym przekształcić je w lekcje dla wszystkich, którzy znajdą albo znajdują się w sytuacji pewnego rodzaju beznadziei po zakończonym związku. Ta książka mówi wprost czytelnikowi: „Hej, przejdziemy przez to razem, ponieważ wiem, z czym się mierzysz”. „Gdy mnie odnajdziesz’’ pisałem już z perspektywy osoby mocno ukierunkowanej na samorealizację i zdobywanie wiedzy. Przede wszystkim chciałem dać do zrozumienia, że zawsze możesz zacząć od początku. Nie ważne po jak trudnych i traumatycznych doświadczeniach jesteś. Możesz się pozbierać i ruszyć dalej, dopóki życie trwa. I ogromnie się cieszę, że książki spotkały się z tak fantastycznym odbiorem, bo to tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że świadomość w rozwiązywaniu osobistych problemów jest coraz większa. Ludzie chcą nad sobą pracować, nie chcą tłumić w środku emocji, rozczarowania i upatrywania własnych nieszczęść. Nie… Chcą żyć dobrze, w spokoju i szukają dla siebie możliwości, by to urzeczywistnić. 

Fot. Archiwum prywatne

Jaką radę możesz dać ludziom, którzy nie mają odwagi i środków finansowych, aby zmienić swoje życie? 

Pracując z moimi kursantami, często dostrzegam brak odwagi i pewności siebie zakorzeniony najczęściej w pewnych blokadach i traumach. Zanim na dobre wejdzie się na drogę planowania biznesu radzę, aby być do tego odpowiednio przygotowanym i skupionym. Przedsiębiorcze działanie niesie ze sobą sporo ryzykownych decyzji, które trzeba podjąć tu i teraz. Gdy boisz się zmierzyć z ryzykiem, przewrócisz się o własne nogi, zanim przejdziesz pierwsze pięć kroków… Dlatego w pierwszej kolejności radzę, aby nad odwagą pracować, aż stanie się nawykiem. Wtedy brak środków potraktujesz jak wyzwanie. Sam zaczynałem od zera i to najlepsze doświadczenie, bo uczy trudu, który trzeba przejść, aby coś stworzyć. 

Rozmawiała Monika Chrapek