Paulina Patrzałek-Linowska i Jola Bilanycz. Z wykształcenia psycholożki, z zawodu zdeterminowane przedsiębiorczynie, których życiową misją stało się strojenie Polek do snu. W 2015 roku założyły markę odzieżową Bohomoss, by po trzech latach działalności wprowadzić na rynek nowatorskie piżamy. Do tej pory ich produkty kupiło ponad 123 tys. kobiet. – To, że w pracy prezentujemy się nienagannie nie oznacza, że w domu mamy wyglądać gorzej. Kobieta zadbana o poranku to kobieta szczęśliwa. Każda chwila zasługuje na uwagę i szczególną oprawę, bo jest nam dana tylko raz – przekonują zgodnie przyjaciółki.
Jola Bilanycz pochodzi z Cisnej. Paulina Patrzałek-Linowska – ze Stopnicy. Kobiety poznały się na studiach psychologicznych w Krakowie. Szybko się zaprzyjaźniły. W trakcie trzeciego roku nauki postanowiły założyć wspólny biznes. Aby zgromadzić kapitał na rozruch spółki, obydwie podjęły się wakacyjnych prac. Jola sprzedawała pamiątki w Bieszczadach, Paulina pracowała na siłowni. Za zarobione pieniądze kupiły ubrania w Łodzi i zaczęły je sprzedawać na facebookowym fanpage’u. – Borykałyśmy się wtedy z wieloma problemami dotyczącymi jakości. Nie miałyśmy wpływu na tkaniny z jakich powstawały oferowane przez nas produkty. Był też problem z dostępnością różnych egzemplarzy, bo nasi dostawcy działali na zasadzie „szybkich kolekcji” – wspomina Jola Bilanycz.
Po roku, zgodnie stwierdziły, że to nie ten kierunek i rozpoczęły przygodę z projektowaniem sukienek. Znalazły dwuosobową szwalnię w Krakowie i tam realizowały swoje modowe wizje. Ale i tu zderzyły się ze ścianą. W końcu po trzech latach biznesowych rozterek wypuściły do sprzedaży internetowej subtelne piżamy dla kobiet. Produkty okazały się strzałem w dziesiątkę. Z jednej strony były sensualne, delikatne. Z drugiej, mocno kobiece, ale nie wulgarne. Tego właśnie brakowało kobietom.
Momentem przełomowym dla kariery Pauliny i Joli było wystąpienie Briana Tracy w Tauron Arenie Kraków. Ale to nie kanadyjski pisarz i mówca zrewolucjonizował ich podejście do biznesu. Podczas wydarzenia poznały Ewę Wilmanowicz, mówczynię i doradczynię ds. reputacji, założycielkę Instytutu Reputacji. – Zapytałyśmy, czego jej zdaniem, brakuje kobietom? Po namyśle, odpowiedziała, że eleganckich piżam do spania. Uważała, że w „sieciówkach” zwykle dostępne są wyzywające wersje, w sam raz na wieczór z partnerem, albo takie z bałwankami lub reniferkami – kontynuuje Jola.
Zaskoczyło. Młode przedsiębiorczynie postanowiły sprzedawać wyjątkowe piżamy. Zaprojektowały cztery modele, z czego dwa z nich do dzisiaj rozchodzą się jako bestsellery. Maszyna ruszyła. Klientki zapisywały się na listę oczekujących. Miesięcznie produkowały od 20 do 30 sztuk. Gdy nawiązały współpracę z kilkunastoosobową szwalnią w Łodzi, sprzedaż oczywiście wzrosła. Teraz sprzedają piżamy, szlafroki i kapcie damskie, a także piżamy męskie, piżamy ślubne dla kobiet oraz akcesoria do snu. Twarzą ich marki jest m.in. Natalia Siwiec, znana celebrytka, a także Agnieszka Kaczorowska-Pela, aktorka i tancerka.
– W produkcji piżam od samego początku wykorzystujemy satynę opatentowaną przez naszych współpracowników z zagranicy. Używamy też polskiej bawełny, wiskozy oraz lnu. Najpierw same testujemy piżamy i sprawdzamy ich trwałość. Ta jest na lata. Wypracowałyśmy zerowy wskaźnik zużywalności – przekonuje Paulina Patrzałek-Linowska.
– W momencie, gdy wystartowałyśmy z naszymi piżamami, na rynku nie było jeszcze tego typu produktów. Ja na przykład w ogóle nie miałam piżam. Do spania zakładałam zwykłą koszulkę i spodenki – dodaje Jola. – Łamiemy stereotyp, który mówi o tym, że kobieta o poranku wygląda niekorzystnie. W naszych piżamach jest wręcz odwrotnie. Warto stroić się do snu i wyglądać ładnie nie tylko dla siebie, ale dla innych. W końcu wszystkie najważniejsze osoby mamy właśnie przy sobie – wtrąca wesoło Paulina.
Ogień i woda
Założycielki marki Bohomoss to kobiety o różnych charakterach. Paulina to pasjonatka marketingu, kreatorka i wizjonerka nowych wzorów, fasonów oraz kolekcji. W firmie zyskała przydomek „burza mózgów”. Jola z kolei, jest miłośniczką liczb i wdrażania ulepszonych rozwiązań. Nazywa siebie przyjaciółką Excela. Nic dziwnego, że współpracownicy nadali jej ksywkę „mistrzyni wyliczeń”. Przyjaciółki lata temu nauczyły się wykorzystywać swoją różnorodność w działaniach biznesowych i co najważniejsze – czerpać z niej siłę.
Zanim ich marka zyskała miano sklepu internetowego oferującego największy wybór piżam w Internecie, kobiety musiały się nieźle natrudzić. Były odpowiedzialne jednocześnie za dział obsługi klienta, zajmowały się zwrotami i reklamacjami. Do tego prezentowały na sobie nowopowstałe kroje. – Nie jest tajemnicą, że rywalizowałyśmy ze sobą. Każda chciała jak najlepiej dla firmy. Wyrywałyśmy sobie zajęcia z rąk. Musiałyśmy przejść ogromną metamorfozę, żeby dotrzeć do miejsca w jakim jesteśmy teraz. Uczyłyśmy się swoich zasobów, talentów, rezerw i odwagi, aby powiedzieć, że czegoś się nie lubi albo po prostu nie potrafi. Żeby urosnąć, trzeba przełamywać swoje ograniczenia, nawet jeśli tak jak u nas, przez pierwsze trzy lata pracy nie było widać konkretnego efektu. Przypominało to wrzucanie kropel wody do oceanu. Ale my próbowałyśmy do skutku, bo wierzyłyśmy, że sprawiedliwość i ciężka praca zaowocują – wspomina Paulina.
Dwa metry do przodu
Przyjaciółkom pomogła z pewnością wiedza psychologiczna zdobyta na studiach, szczególnie przydatna w negocjacjach z partnerami biznesowymi czy klientami. Przedsiębiorczynie postanowiły podzielić się zdobytym doświadczeniem i stworzyły cykl spotkań, które nazwały #mamtemocbms. Spotykały się na żywo z inspirującymi i motywującymi kobietami. Ich gościem była, m.in. Katarzyna Bieleniewicz, trenerka talentów Gallupa (czyli wrodzonych predyspozycji do osiągnięcia mistrzostwa).
-Jesteśmy teraz zewsząd zalewani pomysłami na własny biznes, życie, wakacje. W mediach społecznościowych aż roi się od mentoringowych pouczeń. Warto jednak zatrzymać się i zastanowić się głębiej nad tym, do czego tak naprawdę mnie ciągnie? Kto i co zwraca moją uwagę? Czasami zmiana jest konieczna, aby iść do przodu – podkreślają zgodnie.
Mówiąc o zmianie, założycielki Bohomoss powołują się na książkę Spencera Johnsona, pt. „Kto zabrał mój ser?”, która opowiada historię dwóch sprytnych myszy o imionach Nos i Pędziwiatr, a także miniaturowych ludzi – Bojka i Zastałka. Kiedy wszyscy odkrywają, że ich ukochany „ser” zniknął, każda z postaci reaguje inaczej na tę zmianę – niektóre adaptują się szybko i szukają nowego „sera”, podczas gdy inne trwają w obawach i niechęci do zmian. Ta metafora odnosi się do życia prywatnego i biznesu. „To nieprawda, że zmiany są najważniejsze. Po prostu nic innego ważnym nie jest. Otwórz się na zmiany, nie walcz z nimi” – pisze sam Johnson…
-Odwołując się do tej historii w kontekście biznesu, obrałyśmy sobie za cel robić piękne rzeczy w życiu. Na początku cel był daleko. Ale my patrzyłyśmy zawsze dwa metry do przodu. Chociaż bałyśmy się, podejmowałyśmy działania. Tego życzymy wszystkim kobietom. Żeby potrafiły wyjść ze swojej strefy komfortu i uwierzyć mocno w swój produkt czy usługę. Dopiero wtedy będą w stanie przyciągnąć wspaniałych ludzi, którzy z pewnością pomogą – kwituje Jola.