Spełnienie z czułością i bez presji? Czy to jeszcze możliwe w dzisiejszym świecie? O tym, że „teraz” to odpowiedni czas, aby postawić na siebie i zacząć tworzyć życie, jakiego pragniemy, przekonuje w rozmowie z Kingą Gątarską, Joanna Kotecka, założycielka marki Jaśnie Plan, tworzącej bestsellerowe planery.
Kinga Gątarska: My, kobiety często w siebie nie wierzymy. Boimy się swoich marzeń, nawet nie ośmielamy się ich spełniać. Ty jednak postawiłaś wszystko na jedną kartę i zawalczyłaś o siebie. Od czego się zaczęło?
Joanna Kotecka: Zmagałam się z brakiem wiary i sprawczości, spodziewając się czegoś, co pojawi się w moim życiu znienacka, np. wyjątkowej oferty pracy, która wszystko odmieni. Czekałam tak kilka lat i…naturalnie nic takiego się nie wydarzyło. Czułam się coraz bardziej nieszczęśliwa i zrezygnowana. Wiedziałam za to, że muszę coś w swoim życiu zmienić i podeszłam do tematu profesjonalnie – zaczęłam od porządnego researchu. Nie pamiętam dokładnie, jak wyglądał przełomowy dzień, ale znając siebie, najpewniej wpisałam w wyszukiwarce Google „jak być szczęśliwą”? Znalezienie właściwej odpowiedzi zajęło trochę czasu. Wszystko zmieniło się, gdy trafiłam na psychologię pozytywną, koncentrującą się na „byciu szczęśliwym”. Przeczytałam dużo książek w tej tematyce, a największe wrażenie zrobił na mnie poradnik motywacyjny Sonji Lyubomirsky. Psycholożka opisuje w nim 12 naukowo udowodnionych sposobów na szczęście. Zaczęłam wcielać te i inne metody w swoje życie (m.in journaling, czyli wyznaczanie wartościowych celów i praktykowanie wdzięczności). Po kilku miesiącach zauważyłam ogromną poprawę samopoczucia. Rozpoczynałam życie w większej zgodzie ze sobą. Małe cele, które realizowałam, dawały mi ogromną satysfakcję, a wdzięczność uczyła czerpać radość z tego, co już mam. Żałowałam, że nikt nie wyłożył mi tych porad wcześniej.
Rozumiem, że zmiany, o których wspominasz, totalnie przeobraziły Twoje życie zawodowe…
Szybko zauważyli je najbliżsi. Zaczęli nawet pytać, co mogą zrobić, aby czuć się lepiej. Wtedy zrozumiałam, że jest nas więcej i pojawiła się pierwsza myśl, że warto byłoby szerzyć te narzędzia osobistego rozwoju. Poświęciłam miesiące na research i wiedziałam, że da się zrobić coś, co będzie nieść skuteczną pomoc – w przystępnej formie, która przedstawi najważniejsze koncepcje i praktyki potrzebnych zmian. Tak pojawił się pomysł na Jaśnie Plan, planer, wskazujący drogę. Wspierający w działaniu i dbaniu o swoje dobre samopoczucie na co dzień. Jak rozpoczynałam nad nim pracę, nadal nie miałam wystarczającej wiary w siebie, ale na tym etapie już wiedziałam, że aby ją zdobyć, muszę działać. Wtedy, z czasem, sama do mnie przyjdzie… Słyszałam wiele historii o początkach innych założycieli. Każdy na początku musiał podjąć ryzyko. Nie da się tego ominąć. Z ich opowieści wynikało też, że to czego nie wiemy, możemy rozpoznać po drodze. Poza tym, bardzo pomogła mi metoda prowadzenia dziennika. Chciałam podjąć rozmowę ze sobą. Lepiej poznać siebie. Odkryć swoje marzenia i pragnienia. Zaczęłam pisać i dość szybko zauważyłam, że dużo łatwiej było mi przeanalizować tematy na papierze. Zapisałam wiele dzienników. Pomogło mi to zrozumieć z czym się zmagam, ustrukturyzować myśli, przyjrzeć się swoim emocjom. Nadal bardzo lubię wspomnianą metodę i korzystam z niej na co dzień. W szczególności, w trudnych lub stresujących momentach. Podczas tego procesu, zdałam sobie sprawę, że tematyka mentalnego rozwoju staje się powoli moją pasją. Mogłam o tym czytać i opowiadać godzinami, jednocześnie wszystko testowałam na sobie.
Gdy wchodzimy na drogę zmian nie jest łatwo. Czasami serce mówi jedno, rozum drugie. Co Ciebie umacniało w procesie samorozwoju?
Kiedyś usłyszałam radę: „Nie musisz wierzyć w siebie, aby działać. Działaj, a wiara w siebie przyjdzie z czasem”. I to pomogło mi ruszyć z miejsca oraz zacząć pracę nad Jaśnie Planem. Chcę zaznaczyć, że nie każdego dnia czuję się silna, spełniona i szczęśliwa. Jak każdy, mam lepszy i gorszy czas. Przede mną wciąż nowe wyzwania, dlatego o swoje poczucie szczęścia i spełnienia dbam systematycznie. Wyrażam wdzięczność za to, co już mam. Rozwijam się, pokonuję wewnętrzne blokady i pracuję nad tym, aby spełniać kolejne marzenia.
Joanna Kotecka. Fot. Archiwum prywatne.
Czy systematyczność i realizacja zadań małymi kroczkami pomogły Ci w uporaniu się z kryzysem, z którym się zmagałaś?
Był okres, że każdy dzień zaczynałam od zapisywania swoich myśli, praktykując metodę porannych stron Julii Cameron. Polega ona na tym, że zapisujesz trzy strony swojego strumienia świadomości. Nieważne, czy masz coś wartościowego do zapisania, po prostu piszesz. Wyrzucasz z siebie myśli, zmartwienia. Wszystko po to, aby rozpocząć dzień z otwartym, kreatywnym umysłem. Praktykowałam też wdzięczność, planowanie dnia i poranną jogę. Dzisiaj powiedziałabym, że moja poranna rutyna to „work in progress” (praca w toku). Zmienia się w zależności od pory roku i tego jak się czuję. Zrozumiałam, że ważne, aby podchodzić do siebie z czułością i nie wywierać na sobie presji. Była to lekcja, którą dostałam, gdy testowałam poranne metody innych, m.in. wstawanie o 5 rano. Nie byłam w stanie temu sprostać i w efekcie rutyna, która miała mi pomóc, stresowała mnie i sprawiała, że czułam się źle sama ze sobą. Wtedy dotarło do mnie, że nie muszę wstawać, skoro świt, żeby zrealizować wartościowe dla mnie cele. Raz zaczynam dzień od jogi, raz od medytacji, a jeszcze innym razem od journalingu. Kieruję się tym, czego w danej chwili najbardziej potrzebuję. Natłok myśli? Journaling, oczywiście! Obolałe ciało? Joga. Stres? Medytacja. Ważny telefon czy biznesowe spotkanie? Afirmacje! Zawsze planuję dzień. Przechodzę przez listę priorytetów, wybierając od 3 do 5 zadań, które chcę zrealizować. Gdy im podołam, odczuwam ogromną satysfakcję. To z kolei motywuje i napędza do działania!
Gdy realizujemy się zawodowo, nierzadko odczuwamy presję pomieszaną z niedosytem. Jak sobie poradzić z tymi emocjami?
Pomocny okazuje się komunikat, który brzmi: „Osiąganie celów to długotrwały proces!” Często chcemy wszystko na już, porównując się do innych, którzy są tam, gdzie my chcielibyśmy być. Zapominamy jednak, że te osoby zaczęły działać dużo wcześniej niż my. Dlatego tak ważna jest cierpliwość i zrozumienie, że małe kroki mają wielkie znaczenie i w efekcie przynoszą ogromne rezultaty! Z mojego doświadczenia wynika, że ważniejszy jest kierunek działania niż prędkość. Ważne, aby ustalić, dokąd zmierzamy. Jeśli wiemy, co chcemy osiągnąć i działamy – czasem szybciej, czasem wolniej, ale konsekwentnie, to w końcu dojdziemy do celu.
Zawsze przypominam sobie, że praca, którą wykonuję to nie sprint, a maraton. Presja i ciągły niedosyt często prowadzą do wypalenia. Na dłuższą metę nie da się tego utrzymać. Kluczowym elementem w osiąganiu jakiekolwiek celu jesteśmy my sami. Żeby się udało, musimy czuć się dobrze, być zdrowi… Jeśli zaniedbamy nasze zdrowie i samopoczucie na rzecz wyznaczonych celów, odbije się to na nas i w końcu będziemy zmuszeni zwolnić. Ja już przez to przechodziłam. Teraz staram się działać w bardziej zrównoważony sposób. Pomaga mi w tym planowanie. Ustalam priorytety i realistycznie oceniam, co jestem w stanie zrobić w danym kwartale, miesiącu czy tygodniu.
Wielu z nas potrafi zadbać o innych. Gorzej jest, gdy trzeba zadbać o siebie. Ty nauczyłaś się właśnie takiej czułości i troski. Jak widać trudne, ale możliwe! Jakiś przepis?
Cały czas się tego uczę. Miewam momenty, kiedy myślę, że już w pełni opanowałam tę sztukę, po czym wpadam w bardziej intensywny okres i łapię się na tym, że za dużo od siebie wymagam. Na szczęście, mam kilka sprawdzonych metod, które pomagają mi zwolnić. Zazwyczaj to journaling i medytacja. Ostatnio zaczęłam też sięgać po rzeczy, które cieszą moje wewnętrzne dziecko. Mam na myśli taniec, słuchanie muzyki, jazdę na wrotkach lub rowerze.
Fot. Archiwum prywatne.
Czym jest dla Ciebie szczęście, a czym spełnienie?
Dla mnie te pojęcia są prawie, że jednoznaczne, ale jeśli miałabym je jakoś rozróżnić, to spełnienie bardziej kojarzy mi się z pracą i zadowoleniem z tego, co robię zawodowo. Rozumiem to jako poczucie satysfakcji z tego, że na co dzień mogę realizować swoją pasję, a to z kolei pomaga i daje radość innym. Natomiast szczęście uwzględnia i spełnienie zawodowe, i radość z tego, że mam wokół siebie wspierającą rodzinę oraz przyjaciół. Jestem zdrowa i spotykają mnie wspaniałe doświadczenia, chociażby podróże czy fakt, że mieszkam w mieście, które wprost uwielbiam.
Jakieś plany, marzenia do spełnienia… w kolejnych lata?
Chcę wspierać kobiety w procesie zmian, opartym na odnajdywaniu wewnętrznej siły i spełnianiu się. Jednocześnie pragnę, aby dbały o siebie i nie wywierały na sobie krzywdzącej presji. Moją misją jest tworzenie pięknych produktów, wspierających w samorozwoju. Zależy mi również na zbudowaniu społeczności, w której będziemy dzieliły się doświadczeniami i uczyły się od siebie nawzajem. Myślę też o podcastach. Czas pokaże…
Rozmawiała Kinga Gątarska