Były alkoholik, narkoman i hazardzista, który przeszło 10 lat temu nie zdawał sobie jeszcze sprawy, że urodził się po to, aby sprzedawać. Kiedyś, z braku pieniędzy, podnajmował swoje mieszkanie innym, a sam musiał zadowolić się pokojem na stancji. Dziś, Szymon Mierzwa z Rzeszowa uznawany jest za jednego z lepszych specjalistów od budowania dochodowej marki osobistej w social mediach. Ma na koncie 7-cyfrowe wyniki. Po jego marketingową pomoc sięgali m.in. prezenter telewizyjny Tomasz Kammel i znany dziennikarz Maciej Orłoś. 32-latek pytany o hejt, odpowiada, że ten jest potrzebny, bo gdy tak przekuć krytykę w coś pozytywnego, przyniesie niewymierne korzyści. – Nie ważne, co gadają! Ważne, żeby nie przekręcali nazwiska – mówi ze śmiechem Szymon Mierzwa.
Uczysz, jak zarabiać online w oparciu o markę osobistą. W 2021 roku same Twoje kursy przyniosły przeszło 850 tys. zł zysku. Nie zawsze tak było. Często wspominasz o swojej przeszłości naznaczonej uzależnieniami…
W wieku 18 lat przeprowadziłem się do Rzeszowa. Zaczęły się imprezy. To życie wciągnęło mnie bez reszty i trzymało w swoich szponach dobrych kilka lat. Ciągle byłem naćpany albo pod wpływem alkoholu. Nawet w pracy. Aż do dnia, kiedy straciłem przytomność. Gdy się ocknąłem, nie mogłem złapać tchu. To był przełomowy moment w moim życiu, bo zdałem sobie sprawę, że albo coś zmienię, albo drugiej szansy już nie będzie. Zacząłem rozliczać siebie ze wszystkiego. Okazało się, że mam długi, kredyt na mieszkanie i tak naprawdę sporo życiowych kosztów, na które zupełnie mnie nie stać. Zdecydowałem się więc podnająć własne lokum komuś innemu, a sam wynająłem pokój za „parę stów”.
Bodziec do zmian to jedno. Intensywna praca nad sobą – drugie. Skąd czerpałeś siły?
Mogę powiedzieć, że Bóg był zawsze ze mną. Bez kościoła, bez modlitwy, ale był! Pomogła mi wieloletnia psychoterapia, coaching, trenerzy rozwojowi… Po prostu wymieniłem używki na ludzi. Jestem czysty od 4 lat. Stopniowo na mojej drodze zaczęły pojawiać się osoby, z których czerpałem inspirację. Marcin Osman, Mateusz Grzesiak czy Jakub Bączek… Chodziłem na ich szkolenia, a zasłyszane tam porady starałem się wcielać w życie. Zacząłem intensywną psychoterapię. Musiałem przepracować zdarzenia z przeszłości, aby już więcej nie rzutowały na moją przyszłość. W tym przypadku pomoc Agnieszki Barłowskiej-Giereś z Rzeszowa okazała się nieoceniona. To ona nauczyła mnie życia. Zawdzięczam jej miejsce, w którym teraz jestem. Oczywiście nie od razu wszystko wychodziło. Kryzys pojawiał się mniej więcej, co pół roku. Potrafiłem pracować na pełnej petardzie, a później nie robiłem nic, pogrążony w totalnej depresji. Ot, taka życiowa sinusoida. Jak zaczynasz biznes jesteś w tym sam. Nie stać Cię na pomoc. Nie wiesz za co się zabrać. Na początku ciężko to przełamać.
Jeśli myślisz, że nic nie możesz zmienić, zmień myślenie – powiadają. Rozumiem, że w myśl tej zasady postanowiłeś wykorzystać swoje doświadczenia do motywowania innych.
Tak, nagrywałem filmiki. Pragnąłem motywować i inspirować ludzi do zmian, bo poradziłem sobie przecież z uzależnieniami. Ale nikt nie chciał mi za to płacić. Ojciec, gdy zobaczył, co robię, kazał mi wynosić się z domu, delikatnie mówiąc, oczywiście. Dla niego słuszna była tylko praca na etacie. Odizolowałem się wtedy od wielu przyjaciół, mówiąc: „Motywuj mnie, wspieraj albo odejdź z mojego życia”. Tym sposobem ostała się tylko dwójka bliskich mi osób.
Od chłopaka nagrywającego filmiki po pozycję eksperta w branży marketingu online. Jak u Ciebie wyglądała droga dochodowego wzrostu?
Ludzie zaczęli się do mnie odzywać, bo chcieli nagrywać filmy podobne do moich. Z czasem stałem się ekspertem w budowaniu marki osobistej. W biznesie ocenia się teraz książkę po okładce, więc ta musi wyglądać, jak najlepiej! Dla przykładu, moja narzeczona studiowała kosmetologię. Po zakończeniu nauki myślała, że klienci będą się do niej ustawiać w kolejkach. Teraz jednak nastały czasy, że trzeba samemu o nich zawalczyć. Instagram i Facebook to byty połączone, które mogą w tym naprawdę pomóc. Chociaż zabierają obecność w świecie rzeczywistym, dają spore możliwości w biznesie. Ja uczę, jak korzystać z ich potencjału. Udowadniam, że można zaplanować markę osobistą od A do Z, a także budować wartościowe i trwałe relacje, zaufanie oraz autorytet i co najważniejsze – sprzedawać! Pokazuję, jak rozpoznawać potrzeby i skutecznie pomagać danej społeczności. A następnie uczynić z tego dochodowy biznes. Bez zbędnego stresu, niemalże na automacie. Liczby mówią same za siebie. Jestem marketerem z 7-cyfrowymi wynikami. W 2021 roku sprzedaż moich produktów przekroczyła 850 tys. zł. Zarabiam ponad. 2 tys. zł dziennie – bez żadnej dodatkowej pracy. Mówię o pieniądzach, bo i dlaczego miałbym tę kwestię przemilczeć?
Z Twoich rad korzystali Tomasz Kammel i Maciej Orłoś? Jak do Ciebie trafili?
Maciej Orłoś potrzebował pomocy, bo stawiał dopiero pierwsze kroki w SM. Zaczęliśmy od szkolenia stacjonarnego, a potem kontynuowaliśmy kurs online. Przez dwa lata budowałem jego społeczność na Instagramie i tworzyłem potrzebne kampanie reklamowe. Co do Tomka Kammela, ktoś mnie polecił. Z nim pracowałem sporadycznie.
Fot. Archiwum prywatne
Z kobietami współpracujesz jednak najczęściej. Dlaczego?
Zawsze było mi łatwiej do nich przemawiać. Zresztą, 90 proc. klientów na Instagramie to właśnie kobiety, którym łatwiej przychodzi proszenie o pomoc, aniżeli mężczyznom.
Produkty, które sprzedajesz mają być odpowiedzią na nurtujące wielu pytania, czyli m.in: jak znaleźć sposób na siebie i zacząć zarabiać, aż wreszcie – czerpać z tego satysfakcję? Napisałeś nawet książkę pt. „Zarabiaj, kiedy śpisz”.
Opisuje w niej tzw. model SARA, który może pomóc w budowaniu zaangażowanej społeczności i dostarczeniu jej produktu, który się sprzeda. Oparty jest na 4 elementach: strategy (zaplanuj budowę biznesu opartego o markę osobistą), attraction (przyciągnij uwagę potencjalnych klientów), revenue (sprzedawaj w oparciu o markę osobistą), automation (zautomatyzuj biznes oparty na marce osobistej). Tą książką udowadniam, że można zbudować dochodową markę osobistą od… totalnego zera. Pokazuję też, że lęk przed sprzedażą można przełamać.
Nie każdy do sprzedaży się nadaje.
Ale każdy nadaje się do zmiany. Po to w końcu żyjemy. Warto prosić o pomoc i korzystać z usług specjalistów, gdy tego potrzebujemy. Nawet, kiedy przyjaciele czy rodzina mówią, że to bez sensu. Przestańmy też obserwować ludzi, którzy z założenia mieli nas motywować, a dzieje się odwrotnie. Czasami ciężko jest znieść czyjś sukces, zwłaszcza jeżeli ktoś odnosi go w szybkim tempie. Ja nie podglądam polskiej konkurencji, zdarza mi się za to zerkać na poczynania zagranicznej. Pewnie niejeden z nas miał takie doświadczenie w życiu, że obudził się rano ze świetnym pomysłem, który dopiero co wykiełkował w głowie. Po czym wziął telefon do ręki, wszedł na Instagrama i okazało się, że „znajoma Kasia” wpadła na to już kilka dni wcześniej. I wtedy odechciewa się wszystkiego. Więc po co się ograniczać? Wybór należy do nas!
Mówisz z lekkością, bo patrzysz na to wszystko z perspektywy czasu. Ale co może być drogowskazem dla innych na samym początku działania?
Dobrze jest znaleźć mentora, by móc przyglądać się jego pracy. W tym przypadku wszystko zaczyna się od inspiracji. Potem warto zaryzykować i podjąć w końcu decyzję, a następnie wziąć się konsekwentnie za realizację celu. Kołcz Majk na pytanie: „Do kiedy pracować?” odpowiadał: „Aż do efektów!” Nie ma, że boli…
Często, gdy widać efekty, pojawia się hejt. Ty doświadczasz go codziennie.
Jak ktoś mnie nie lubi – to jego problem. Ja osobiście życzę swoim klientom hejtu, bo gdy się pojawia, ludzie zaczynają gadać. Nie ważne więc, co gadają. Ważne, żeby nie przekręcali nazwiska (śmiech). Ze mnie śmiali się już w podstawówce. Teraz widzę, jak Ci, co szydzili, podpatrują, co robię. Na szczęście mam takie usposobienie, że nie przejmuję się opinią innych. Sam też nie oceniam. Nadal jednak uważam, że hejt może wpłynąć pozytywnie na markę. Trzeba tylko wiedzieć, jak krytykę przekuć w promocję biznesu. Dobrym przykładem jest Mama Ginekolog – jedna z najbardziej znanych polskich lekarek i jednocześnie popularna influencerka. Podczas jednej z relacji na żywo przyznała, że przyjmuje poza kolejnością znajomych oraz rodzinę. Wszystkie wizyty, o których wspomniała odbywały się oczywiście w ramach praktyki NFZ, dlatego instytucja nałożyła na ginekolożkę karę finansową w wysokości 25 tys. zł. W efekcie przybyło jej 40 tys. obserwujących na Instagramie. Na całej aferze zarobiła znacznie więcej.
Rozmawiała Natalia Chrapek